Edukacja wyższa w Polsce od lat opiera się na zasadzie powszechnego, bezpłatnego dostępu. Jednak w ostatnich miesiącach coraz częściej pojawiają się pytania o przyszłość tego modelu. W debacie publicznej pojawiają się kontrowersyjne propozycje i nowe pomysły na finansowanie uczelni.
Koniec bezpłatnych studiów?
W mediach i środowiskach politycznych toczy się intensywna debata o możliwym wprowadzeniu płatności za edukację wyższą. W grę wchodzi nie tylko reforma systemowa, ale również całkowite odwrócenie dotychczasowej zasady dostępności studiów bez względu na zasobność portfela.
Do debaty na temat odpłatności za studia dołączyli również politycy, w tym kandydat na prezydenta RP – Sławomir Mentzen z Konfederacji. W jednej z ostatnich wypowiedzi w Kanale Zero stwierdził:
„W moim idealnym świecie studia są płatne. Wydaje mi się, że wyższy poziom edukacji byśmy osiągnęli, gdyby studia były płatne.”
Mentzen reprezentuje nurt opowiadający się za prywatyzacją szkolnictwa wyższego i ograniczeniem roli państwa w jego finansowaniu. Według jego zwolenników wprowadzenie opłat mogłoby:
- poprawić jakość edukacji,
- zwiększyć odpowiedzialność studentów,
- wyeliminować kierunki które zdaniem niektórych są "hobbystyczne" i mało przydatne społecznie.
Ile kosztowałyby studia bez wsparcia państwa?
Jak wynika z analiz przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, roczny koszt studiów bez dofinansowania publicznego mógłby wynosić od 16 do nawet 75 tysięcy złotych, w zależności od kierunku i typu uczelni.
Najwięcej zapłaciliby przyszli lekarze – pełen 6-letni cykl kształcenia na kierunku lekarskim mógłby kosztować nawet 450 tys. zł w uczelni badawczej typu IDUB (Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza).
Dla porównania, kierunki humanistyczne, społeczne czy ekonomiczne wyceniono na ok. 16–20 tys. zł rocznie, co również stanowi ogromne obciążenie dla wielu rodzin. – To byłby kolosalny koszt – podkreśla Karolina Zioło-Pużuk, wiceminister nauki, zaznaczając, że obecnie za przekazywaną wiedzę na studiach dziennych w uczelniach publicznych student nie płaci bezpośrednio.
Czesne w modelu progresywnym
Debata na temat przyszłości bezpłatnych studiów nie jest nowa. Już od lat pojawiają się głosy sugerujące różne scenariusze:
- od częściowej odpłatności za tzw. "niskopopytowe" kierunki,
- po wprowadzenie czesnego w modelu progresywnym – zależnym od dochodów studenta lub jego rodziny
Są też inne propozycje
Równocześnie pojawiają się inne propozycje finansowania szkolnictwa wyższego, takie jak:
-
wprowadzenie częściowych opłat tylko dla studentów drugiego kierunku lub po przekroczeniu limitu lat nauki,
-
większe zróżnicowanie finansowania kierunków studiów na podstawie zapotrzebowania rynku pracy,
-
rozwój funduszy grantowych i pożyczek studenckich z odroczeniem spłaty, wzorowanych na modelach z Australii czy Wielkiej Brytanii.
Rząd mówi "nie"
Zupełnie inne stanowisko prezentuje obecny rząd Donalda Tuska. Wiceminister Karolina Zioło-Pużuk jednoznacznie sprzeciwia się wprowadzeniu opłat:
„Uważam to za zły, szkodliwy pomysł”.
Rząd podkreśla, że edukacja jest dobrem publicznym, a jej powszechna dostępność stanowi fundament równości szans. Jak dodają przedstawiciele resortu nauki, ewentualne reformy finansowania uczelni powinny opierać się na wzmocnieniu wsparcia dla uczelni, a nie przerzucaniu kosztów na studentów.
Na ten moment NIE MA żadnych konkretnych projektów ustawowych, które zakładałyby pełną odpłatność za studia. Rząd deklaruje utrzymanie bezpłatnych studiów stacjonarnych, ale kierunek debaty wskazuje, że temat powróci – i to szybko.
W tle nierówności społeczne
Część ekspertów przestrzega przed wprowadzeniem opłat, wskazując, że może to pogłębić nierówności społeczne i ograniczyć dostęp do edukacji dla osób z mniejszych miejscowości.
„Płatne studia oznaczałyby powrót do elitarności edukacji, której staraliśmy się przecież unikać od lat 90.” – komentuje prof. Elżbieta Nowak, socjolożka edukacji z Uniwersytetu Warszawskiego.
A Wy co sądzicie o tym pomyśle?
Wszystkie studia wyższe powinny być płatne?
źródło: wnp.pl