Nowy pomysł Ministerstwa Edukacji wywołał prawdziwą burzę. W sieci przybywa głosów krytyki, a pod petycjami podpisują się dziesiątki tysięcy oburzonych osób. Czy osoby bez wykształcenia pedagogicznego naprawdę będą mogły prowadzić zajęcia z przedszkolakami?
Zmiany w zatrudnianiu w przedszkolach
Rządowy projekt zakłada, że przedszkola będą mogły zatrudniać osoby bez kwalifikacji nauczycielskich, ale posiadające ogólne „kompetencje do pracy z dziećmi”. Co ważne, zmiana nie dotyczy wyłącznie zajęć dodatkowych – takie osoby mogłyby prowadzić także zajęcia podstawowe.
Warunkiem zatrudnienia będzie zgoda kuratora oświaty oraz akceptacja dyrektora przedszkola. MEN argumentuje, że jest to odpowiedź na rosnące problemy kadrowe – według danych z czerwca 2025 roku w przedszkolach brakuje ponad 1600 nauczycieli.
Nauczyciele: „To policzek dla naszego zawodu”
Środowisko nauczycieli przedszkolnych nie zostawia na projekcie suchej nitki. Pedagożka dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska w rozmowie z Interią nie kryje oburzenia.
– To degradacja naszego zawodu. Pracujemy ciężko, kończymy pięcioletnie studia, a teraz naszą rolę może pełnić ktoś z ulicy? – mówi otwarcie.
Nauczyciele podkreślają, że ich praca to nie tylko zabawa, ale również realizacja podstawy programowej, dokumentacja pedagogiczna oraz wsparcie rozwoju dzieci.
– Nie wystarczy być miłym i lubić dzieci. Trzeba rozumieć ich potrzeby, emocje, trudności. Do tego potrzeba wiedzy i doświadczenia – dodaje Jastrzębska-Krajewska.
Rodzice protestują: „Nie oddam dziecka byle komu”
Wielu rodziców w rozmowie z Interią również wyraża zaniepokojenie.
– Moje dzieci są w przedszkolu. Jak mam zaufać, że zajmie się nimi ktoś bez przygotowania pedagogicznego? – mówi Aleksandra Łagowska, mama dwóch przedszkolaków.
Rodzice zauważają, że grupy są różnorodne – są w nich i trzylatki, i sześciolatki, dzieci z różnym temperamentem i potrzebami. W takiej sytuacji wiedza specjalistyczna jest absolutnie kluczowa.
Związki zawodowe: „To zagrożenie dla jakości edukacji”
Krytycznie do projektu odnosi się też Wolny Związek Zawodowy „Forum-Oświata” i NSZZ „Solidarność”. Związkowcy podkreślają, że dzieci w wieku przedszkolnym potrzebują profesjonalnego wsparcia i edukacji na wysokim poziomie.
– Nie rozwiązuje się problemu braku lekarzy, pozwalając każdemu zostać chirurgiem. Dlaczego więc w edukacji miałoby być inaczej? – pyta retorycznie przewodniczący Sławomir Wittkowicz.
Petycje już trafiły do ministerstwa
Na fali protestów powstało kilka petycji, które zyskały dużą popularność. Największa z nich, zatytułowana „Nauczyciel wychowania przedszkolnego to zawód – NIE dla zmian pod przykrywką ratowania systemu!”, zebrała już ok. 40 tysięcy podpisów.
– To pokazuje, jak mocno czujemy się niedoceniani. Nie chcemy być zastępowani osobami bez wykształcenia pedagogicznego – zaznacza dr Jastrzębska-Krajewska.
MEN: „Zgoda kuratora to zabezpieczenie”
Ministerstwo próbuje tonować emocje. Wiceministra Katarzyna Lubnauer w mediach społecznościowych wyjaśnia, że nowe przepisy mają być stosowane tylko w sytuacjach wyjątkowych, i to po uzyskaniu zgody kuratora oraz dyrektora przedszkola.
Wśród osób, które mogłyby otrzymać zgodę na pracę, wymienia się np. studentów ostatnich lat pedagogiki czy specjalistów z zakresu pedagogiki opiekuńczej i specjalnej.
– Chcemy, by każde dziecko miało dostęp do opieki w przedszkolu. Nie zamierzamy obniżać standardów – zapewnia Lubnauer.
Przedszkola w kryzysie – czy to właściwy kierunek?
Eksperci zauważają, że projekt może otworzyć niebezpieczny precedens – wprowadzenie pracowników o niejednolitych kwalifikacjach do systemu edukacji.
– To może pogłębić różnice między placówkami i spowodować chaos organizacyjny. Potrzebujemy wzmocnienia zawodu nauczyciela, nie jego rozmywania – podsumowuje dr Jastrzębska-Krajewska.
Czy reforma zostanie w tej formie wprowadzona? Czas pokaże. Jedno jest pewne – protest społeczny trwa, a opór środowisk nauczycielskich i rodziców narasta.
Źródła informacji: Interia.pl, WP Wiadomości, Radio Zet, PAP