13 sierpnia 2025 r. dotarła smutna wiadomość o śmierci Jacka Śliwczyńskiego – muzyka, który w latach 80. grał na basie w legendarnym zespole T.Love. Informację przekazał w mediach społecznościowych fotograf koncertowy Wiesław Radzioch, dodając krótki, poruszający wpis: „Bardzo smutna informacja. Odszedł od nas Jacek Śliwczyński. Aż trudno uwierzyć”.
Poruszenie wśród fanów
Wieść o jego odejściu wywołała falę komentarzy. Internauci pisali o ogromnym smutku i kolejnym bolesnym pożegnaniu w środowisku częstochowskiej kultury. „Straszne”, „Co za rok…” – to tylko niektóre z reakcji. Wielu fanów wspominało go jako utalentowanego muzyka i człowieka z pasją.
Muzyk i fotograf z powołania
Po rozstaniu z T.Love w 1989 r., Śliwczyński poświęcił się fotografii, która stała się jego głównym źródłem utrzymania. W rozmowie z Miejskim Domem Kultury w Częstochowie w 2017 r. przyznał, że realizował m.in. wymagające sesje produktowe i reklamowe, często pod presją czasu i oczekiwań klientów. – Żyję z tego, co lubię. Czasem bywa trudno, ale trzymam się tego uparcie – mówił wtedy.
Muzyka wciąż obecna w życiu
Choć nie wrócił na stałe do sceny, muzyka wciąż była dla niego ważna. Tworzył sporadycznie, głównie z potrzeby wyrażenia emocji. Jak sam wspominał, jego życie przebiegało „falami” – raz w centrum była muzyka, innym razem fotografia.
Wystawa i sentymentalny koncert
W 2018 r. w Krakowskim Forum Kultury odbyła się jego wystawa fotografii poświęcona zespołowi T.Love. Obejmowała 15 wyjątkowych portretów muzyków – zarówno w czasie występów, jak i w prywatnych chwilach. Wernisaż zakończył kameralny koncert, podczas którego Śliwczyński wystąpił z Muńkiem Staszczykiem, przypominając publiczności wczesny repertuar grupy. Było to wzruszające spotkanie dawnych kolegów, łączące muzykę i wspomnienia.
Śmierć Jacka Śliwczyńskiego to bolesna strata dla fanów T.Love i środowiska artystycznego. Jego twórczość – zarówno muzyczna, jak i fotograficzna – pozostanie w pamięci na długo.