Już pod koniec 2025 roku w wielu polskich gminach może dojść do poważnego kryzysu w gospodarce odpadami. Powodem są masowo wygasające zezwolenia na zbieranie, przetwarzanie i wytwarzanie śmieci. Bez nich część firm nie będzie mogła działać legalnie, co grozi poważnymi zakłóceniami w odbiorze odpadów.
Tysiące zezwoleń kończy ważność
Podstawą obecnego problemu jest ustawa o odpadach z 2012 roku. To ona wprowadziła obowiązek uzyskania nowych pozwoleń, ważnych maksymalnie 10 lat. Najwięcej decyzji wydano w latach 2014–2015, co oznacza, że ich ważność upływa właśnie z końcem 2025 roku.
Teoretycznie przedsiębiorcy mogli zawczasu ubiegać się o kolejne zezwolenia, ale procedura jest długotrwała i skomplikowana. Sprawy dodatkowo utrudniła nowelizacja z 2018 roku, która – po serii głośnych pożarów składowisk – wprowadziła ostrzejsze wymogi.
Urzędy nie nadążają
Choć urzędy marszałkowskie i starostwa rozpatrują wnioski na bieżąco, wiele spraw wciąż zalega w szufladach. Procedury wymagają szczegółowych dokumentów, wizji lokalnych czy zabezpieczeń finansowych. Każdy błąd w dokumentacji dodatkowo wydłuża cały proces.
Eksperci ostrzegają, że nawet firmy, które złożyły wnioski na czas, mogą nie otrzymać decyzji przed wygaśnięciem starych zezwoleń.
Co to oznacza dla mieszkańców?
Jeśli część firm nie dostanie nowych pozwoleń, nie będzie mogła odbierać odpadów od gmin. W praktyce oznacza to ryzyko opóźnień, problemów z transportem śmieci i konieczność zlecania usług bardziej oddalonym instalacjom. To z kolei przełoży się na wyższe koszty systemu i potencjalne podwyżki dla mieszkańców.
Choć sytuacja w Polsce różni się od tej w Neapolu, gdzie latami zalegały góry odpadów, eksperci ostrzegają: jeśli nie zadziała system zastępczy, konsekwencje mogą być dotkliwe.
Najtrudniej małym firmom
W największym ryzyku są mniejsze przedsiębiorstwa, które nie mają tzw. zezwoleń zintegrowanych. Bez decyzji będą musiały wstrzymać działalność, a to oznacza zwolnienia pracowników i utratę kontraktów z gminami.
Tymczasem to właśnie te firmy często obsługują tereny, których nie obejmują najwięksi operatorzy. Ich zniknięcie może poważnie osłabić cały system.
Legislacyjne opóźnienia
Rząd przygotował projekt nowelizacji, który ma przesunąć termin wygaśnięcia zezwoleń o pół roku – do końca czerwca 2026 r. Eksperci podkreślają jednak, że to zbyt krótki czas i apelują o co najmniej roczne przedłużenie.
Problem w tym, że projekt nie trafił jeszcze do Sejmu. Jeśli parlament nie zdąży uchwalić zmian przed końcem roku, wiele firm z dnia na dzień straci możliwość działania.
Kto poniesie odpowiedzialność?
Samorządy mogą mieć pretensje do firm, a przedsiębiorcy – do państwa, jeśli z winy opóźnień legislacyjnych zostaną zmuszeni do zamknięcia działalności. Jak zauważają eksperci, gospodarka odpadami to system naczyń połączonych – jeśli zawiedzie jedno ogniwo, ucierpią wszyscy.
👉 Już dziś wiadomo, że czasu zostało bardzo mało. Jeśli ustawodawca nie zareaguje w porę, w styczniu 2026 roku możemy obudzić się w kraju, w którym śmieci nie ma kto odebrać. A skutki tego odczuje każdy z nas – od przedsiębiorców, przez gminy, aż po zwykłych mieszkańców.