Wędzona, niedroga i obecna w niemal każdej kuchni – dziś może być na krawędzi zniknięcia. Popularna ryba, której smak zna większość Polaków, staje się symbolem kryzysu rybnego na skalę międzynarodową. Dlaczego alarmują eksperci i co to oznacza dla konsumentów?
Gwałtowny spadek populacji – 77% mniej ryb w oceanie
Międzynarodowa Rada Badań Morza (ICES) opublikowała niepokojące dane. Populacja makreli atlantyckiej – jednej z najczęściej spożywanych ryb w Polsce – zmniejszyła się o ponad 77% w ciągu ostatniej dekady. W 2015 roku w północno-wschodnim Atlantyku występowało jej około 12 mln ton, a obecnie pozostało zaledwie 2,7 mln ton.
To poziom krytyczny, który nie pozwala na naturalne odbudowywanie się gatunku. Jeśli trend się utrzyma, makrela może stać się produktem luksusowym – dostępnym jedynie dla nielicznych.
WWF ostrzega konsumentów: Czas zrezygnować z makreli
Już na początku 2025 roku organizacja WWF umieściła makrelę na tzw. „czerwonej liście” ryb, których zakup jest niewskazany ze względu na niezrównoważone połowy. To wyraźny sygnał, że obecna eksploatacja zasobów morskich przekracza bezpieczne granice – nie tylko ekologicznie, ale i gospodarczo.
Międzynarodowy chaos: brak wspólnych zasad połowów
Do przełowienia prowadzi przede wszystkim brak porozumienia między krajami prowadzącymi połowy makreli. Państwa takie jak Norwegia, Islandia, Wielka Brytania, Wyspy Owcze, Rosja, Grenlandia i Unia Europejska od lat nie potrafią uzgodnić wspólnej polityki połowowej.
Każde z tych państw ustala własne limity, co w praktyce skutkuje przekraczaniem zaleceń naukowców rok po roku. Tylko w 2024 roku łączny połów makreli przekroczył rekomendowany poziom o ponad 35%.
Polska gospodarka zagrożona – przetwórnie mogą ucierpieć
Makrela odgrywa kluczową rolę w polskim przetwórstwie rybnym. Obok śledzia, to jeden z najważniejszych surowców dla producentów wędzonych ryb, eksportu i handlu detalicznego. Jej zniknięcie może oznaczać poważne skutki ekonomiczne:
-
braki w sklepach,
-
wzrost cen,
-
a nawet likwidację miejsc pracy w zakładach przetwórczych, szczególnie w regionach nadmorskich.
Jak zauważa Anna Dębicka, dyrektorka programu MSC na Region Bałtyku i Europy Centralnej, bez pilnych decyzji rynek może stanąć w obliczu głębokiego kryzysu.
Październik 2025: ostatni dzwonek na działania
Właśnie w tym miesiącu planowane jest spotkanie tzw. Coastal States – grupy państw zaangażowanych w połowy makreli. To ostatnia szansa, by stworzyć wspólny plan odbudowy zasobów i ustalić ścisłe limity połowowe.
Eksperci podkreślają, że bez skoordynowanych działań makrela może zniknąć nie tylko ze sklepów, ale i z mórz – na dobre.
Czy jest alternatywa? Branża stawia na makrelę chilijską
W odpowiedzi na sytuację, sektor rybny rozpoczął poszukiwania zamiennika. Jedną z najpoważniejszych propozycji jest tzw. ostrobok – ryba znana też jako makrela chilijska. Pozyskiwana jest zrównoważonymi metodami, posiada certyfikat MSC, a w smaku i wyglądzie praktycznie nie różni się od swojej atlantyckiej odpowiedniczki.
Problem? Nazwa. Polski konsument może nie znać tego gatunku i zareagować nieufnie. Zdaniem ekspertów kluczowe będzie szybkie oswojenie rynku z nowym produktem, by zapewnić ciągłość sprzedaży i nie stracić zaufania klientów.
Co to oznacza dla konsumentów?
-
Wędzona makrela może podrożeć lub zniknąć z oferty wielu sklepów.
-
Alternatywy są już przygotowywane, ale wymagają edukacji klientów.
-
Konsumenci coraz częściej będą musieli sprawdzać pochodzenie i certyfikaty ryb, jeśli chcą kupować świadomie.
-
W grze o przyszłość makreli liczy się każda decyzja – i polityczna, i konsumencka.
Popularna, tania i lubiana – makrela atlantycka w tarapatach
To nie tylko problem ekologiczny – to także realne zagrożenie dla polskiej gospodarki i konsumpcji. Brak porozumienia międzynarodowego, lata nadmiernych połowów i opóźnione działania polityczne doprowadziły do sytuacji, w której popularna ryba może stać się rarytasem.
Czas pokaże, czy alternatywy wystarczą. Jedno jest pewne: zmiany są konieczne – i to natychmiast.