Po siedmiu wspólnych latach Robert Burneika i Kaja Kędzierska ogłosili zakończenie swojego związku. Ta wiadomość wstrząsnęła fanami, którzy przez lata śledzili ich relację z zainteresowaniem i podziwem. Para, która zbudowała wspólne życie i doczekała się dwójki dzieci, dziś mierzy się nie tylko z emocjami rozstania, ale również z medialną burzą, która przetacza się przez internet z ogromną siłą.
Uczucie, które przetrwało wiele — ale nie wszystko
Poznali się na siłowni, gdzie zaczęła się ich wspólna historia. Choć dzieli ich znaczna różnica wieku, początkowo stanowili przykład pary, która potrafi pokonać każdą przeszkodę. Przez lata wspólnie tworzyli treści do sieci, promując aktywny styl życia i dzieląc się chwilami z codzienności. Z czasem na świat przyszły ich córki: Gaja i Maja – dla obojga najważniejsze osoby.
W mediach społecznościowych Burneika opublikował szczere nagranie, w którym potwierdził rozstanie. Zaznaczył, że nie doszło do żadnej zdrady ani konfliktów wynikających z zazdrości. „Po prostu przestaliśmy się dogadywać” – wyznał otwarcie, podkreślając, że najważniejsze teraz jest dobro dzieci.
Emocjonalne oświadczenie Kaji
Kilka godzin po publikacji Roberta, głos zabrała także Kaja Kędzierska, która na swoim profilu opublikowała poruszające oświadczenie. Wyznała, że decyzja o zakończeniu związku była niezwykle trudna, ale podjęta z pełną świadomością i szacunkiem. Podkreśliła, że choć ich drogi jako partnerów się rozchodzą, na zawsze pozostaną rodziną przez wspólne dzieci.
Niestety, spokój nie trwał długo. W sieci rozpętała się fala hejtu, której ofiarą stała się właśnie Kaja.
Lawina nienawiści w sieci
Po ogłoszeniu rozstania, na Kaję spadły liczne, często skrajnie obraźliwe komentarze. W wiadomościach prywatnych pojawiały się zarzuty o interesowność, oskarżenia o wykorzystywanie partnera i niechęć do zmiany nazwiska, mimo że para nigdy nie wzięła ślubu. Hejterzy nie szczędzili wulgaryzmów i przykrych słów, które uderzały w najwrażliwsze sfery jej życia.
Na jednym z nagrań opublikowanych na InstaStories Kaja nie wytrzymała emocji i zalana łzami mówiła o swoim stanie psychicznym. Wyznała, że po raz pierwszy w życiu doświadczyła ataku paniki, co uświadomiło jej, jak realne są konsekwencje cyberprzemocy.
„To nie była decyzja z dnia na dzień”
Influencerka zaznaczyła, że rozstanie nie było impulsem, a wynikiem długiego procesu. – „Nikt z nas nie chciał robić z tego dramatu. To była nasza prywatna sprawa, ale potrzebowaliśmy czasu, by dojść do tego, jak ją ogłosić” – mówiła, próbując wyjaśnić, dlaczego informacja pojawiła się dopiero teraz.
Jednocześnie zaapelowała do internautów o empatię i powściągliwość w ocenianiu cudzych decyzji, zwracając uwagę, że hejt może mieć tragiczne skutki. – „Czekam na dzień, w którym obrażanie ludzi w sieci będzie realnie karalne” – powiedziała.
Burneika wspiera byłą partnerkę
Choć oficjalnie nie są już razem, Robert Burneika wciąż wspiera Kają w tych trudnych chwilach. Jak wyznała sama zainteresowana, jej były partner doskonale rozumie, przez co przechodzi i jest przy niej, gdy tego potrzebuje – głównie ze względu na wspólne dzieci, ale też z ludzkiego współczucia.
Ochrona prywatności jako priorytet
W obliczu eskalacji emocji i komentarzy, Kaja zdecydowała się wyłączyć możliwość komentowania postów dotyczących rozstania. Jak podkreśliła, nie chce eskalować sytuacji ani prowokować kolejnych negatywnych reakcji. Jej celem jest ochrona własnego zdrowia psychicznego oraz zapewnienie poczucia bezpieczeństwa swoim dzieciom.
Nowy rozdział z nadzieją
Mimo cierpienia, które towarzyszy rozstaniu i internetowej nagonce, Kaja podkreśla, że stara się myśleć pozytywnie. – „Każda zmiana może być początkiem czegoś dobrego” – napisała w swoim oświadczeniu. Teraz skupia się na sobie, swoich córkach i odnalezieniu równowagi po burzliwym czasie.