Karol Nawrocki, świeżo zaprzysiężony prezydent, nie traci czasu i już rozpoczyna realizację swojego programu wyborczego – „Plan 21”. Zawiera on szeroki pakiet reform, w tym duże zmiany w podatkach i polityce socjalnej. Mają one ulżyć obywatelom i pobudzić gospodarkę, ale według wyliczeń dziennika „Rzeczpospolita” całkowity koszt może sięgnąć nawet 125 miliardów złotych rocznie.
To kwota porównywalna z rocznymi wydatkami na obronność lub całość programu 800+, co budzi pytania o możliwości finansowe państwa.
Najdroższe punkty planu
Na szczycie listy wydatków znalazło się podwojenie kwoty wolnej od podatku – z obecnych 30 tys. zł do 60 tys. zł. Choć dla podatników oznaczałoby to realną ulgę w portfelu, dla budżetu państwa byłaby to największa strata dochodów – 55,9 mld zł rocznie.
Drugim kosztownym elementem jest obniżka VAT z 23% do 22%. Stawka 23% obowiązuje od 2011 r., gdy rząd Donalda Tuska podniósł ją „tymczasowo” w reakcji na kryzys finansowy. Od tego czasu żaden gabinet nie wrócił do poziomu sprzed podwyżki. Nawrocki chce to zmienić, ale – jak podaje „Rzeczpospolita” – nawet taka „symboliczna” redukcja oznaczałaby ubytek około 15 mld zł rocznie.
Trzeci punkt to zerowy PIT dla rodzin wychowujących co najmniej dwójkę dzieci. Według szacunków gazety, ulga kosztowałaby budżet od 13 do 29 mld zł w zależności od liczby rodzin, które spełnią kryteria.
Zmiany w systemie PIT i podatek Belki
Prezydent zapowiada też podniesienie drugiego progu podatkowego – z 120 tys. zł do 140 tys. zł. To oznacza, że większa część dochodów osób lepiej zarabiających byłaby opodatkowana niższą, 12-procentową stawką PIT. Cena tej zmiany? Około 8,5 mld zł rocznie – wylicza „Rzeczpospolita”.
Kolejna obietnica to likwidacja podatku Belki, czyli 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych (lokaty, obligacje, akcje). W 2024 r. podatek ten przyniósł budżetowi 10,6 mld zł, więc jego zniesienie wymagałoby znalezienia równoważnego źródła dochodów lub akceptacji wzrostu deficytu.
Emerytury z gwarantowaną podwyżką
„Plan 21” dotyka również emerytur. Nawrocki chce, aby waloryzacja świadczeń była zawsze wyższa od inflacji, a minimalna podwyżka wynosiła 150 zł. Jak szacuje „Rzeczpospolita”, kosztowałoby to od 6 do 7 mld zł rocznie. Zwolennicy rozwiązania wskazują, że pomogłoby ono najuboższym seniorom, przeciwnicy – że dodatkowo obciąży już napięty budżet.
Ile to wszystko będzie kosztować?
Zsumowanie wszystkich propozycji daje widełki kosztów od 54 do 125 mld zł rocznie. Niższy próg oznaczałby wdrożenie jedynie części zmian, górny – pełną realizację programu.
Dla porównania:
-
Całoroczny koszt programu 800+ to ok. 65 mld zł,
-
Wydatki na obronność w 2025 r. mają sięgnąć 200 mld zł,
-
Obsługa długu publicznego to około 100 mld zł rocznie.
Według rządu obecny stan finansów publicznych sprawia, że na realizację pełnego pakietu „Planu 21” po prostu nas nie stać.
Plan 21 – więcej niż podatki
Oprócz zmian w systemie fiskalnym prezydent proponuje:
-
Brak zgody na euro i utrzymanie obecnego wieku emerytalnego.
-
Wydatki na obronność – 5% PKB i zwiększenie liczby żołnierzy do 300 tys.
-
Wzmocnienie granic i wypowiedzenie Paktu Migracyjnego.
-
Rozwój infrastruktury: Centralny Port Komunikacyjny, modernizacja dróg i portów.
-
Fundusz rozwoju technologii przełomowych – co najmniej 5 mld zł rocznie na AI, komputery kwantowe, biotechnologie i produkcję leków.
Polityczna wizja kontra realia finansowe
Program Karola Nawrockiego jest ambitny i ma przynieść ulgi podatkowe oraz większe bezpieczeństwo socjalne. Jednak przy rosnących kosztach obrony, obsługi długu i programów społecznych, realizacja wszystkich punktów mogłaby znacząco obciążyć budżet i zwiększyć deficyt.
Debata o „Planie 21” dopiero się zaczyna, ale już teraz wiadomo, że pytanie o to, czy Polska może sobie pozwolić na tak kosztowne reformy, będzie powracać przez całą kadencję.